Co dobrego u mnie w lipcu? Oczywiście maraton urodzinowy Julki. W tym całym imprezowym kołowrotku niełatwo znaleźć wytchnienie. Jednak mam swój mały świat, kiedy dzieci idą spać, po godzinie 20. A w nim dzieją się drobne cuda, które ratują moją łaknącą spokoju i ciszy parującą głowę. I właśnie o nich dzisiaj tobie opowiem.
„Food Pharmacy” Lina Nertby Aurell, Mia Clase
Tę książkę kupiłam przy okazji, nie wiążąc z nią wielkich nadziei. W końcu przeczytałam już kilka podobnych lektur, więc… czym może mnie zaskoczyć kolejna opowieść o bakteriach w naszych jelitach?
Otóż – wszystkim.
Jeśli dzisiaj miałabym polecić tobie jedną książkę o mikrobiomie – bierz właśnie „Food Pharmacy”. Dlaczego?
- Trudna merytorycznie treść jest wyjaśniona ludzkim językiem bez zbędnego, naukowego słowotoku. Otóż książka napisana jest dla ludzi prostych, laików, którzy po prostu chcieliby zdrowo się odżywiać.
- To opowieść napisana lekkim, wesołym piórem. Przyznaję – ten humorystyczny ton na początku odbierałam jako bezsensowne lanie wody. Po co mi wakacyjne historie autorek? Hej, do brzegu, ja tu szukam konkretów! Jednak szybko zrozumiałam ich cel – dzięki nim ogrom przekazywanej wiedzy nie męczy czytelnika. Przeczytałam co najmniej 3 inne nieco bardziej poważne książki na temat flory jelitowej i przy każdej z nich miałam wrażenie, że ich treść mnie przytłacza. Mimo iż ten temat mnie fascynuje, to musiałam się zmuszać do lektury. Z kolei „Food Pharmacy” przeczytałam jednym tchem.
- Ta książka jest naprawdę przemyślana! Treść uporządkowana w przejrzyste rozdziały, pięknie oprawiona graficzna – całość genialnie się komponuje. Czytanie „Food Pharmacy” sprawia przyjemność.
- Znajdziesz tutaj kopalnię praktycznych wskazówek. Praktycznych! To znaczy, że nie mam na myśli listy produktów zawierających poszczególne witaminy czy składniki odżywcze. Raczej mówię o cynamonie cejlońskim i czym on różni się od innych cynamonów oraz dlaczego nie powinniśmy jeść gorących ziemniaków zaraz po ugotowaniu (ale każde inne już jak najbardziej tak!). Chyba właśnie te drobne, zapadające w pamięć porady skradły moje serce.
Podsumowując – kupuj w ciemno.
Poradnik Headspace: Medytacja
Program dostępny na Netflixie. Polecałam go już dawno temu na Instagramie i polecam dzisiaj po raz kolejny, tym razem na blogu. To program, który nie może się przeterminować, nie może się znudzić. Jestem tym typem człowieka, który nie lubi oglądać 2 razy tego samego (no ej, strata czasu!). Mimo to, z własnej nieprzymuszonej woli – wracam do Poradnika Headspace.
Znajdziesz tu pięknie wyjaśnioną istotę medytacji formalnej oraz kilka jej rodzajów. Wiedza przekazywana jest prostym językiem w dosłownej pigułce. To, do czego wracam, to medytacje prowadzone. Przemyślane, nie za długie, trafiające do serca.
Przy okazji muszę też polecić film interaktywny Headspace: Uwolnij umysł również dostępny na Netflixie. W trakcie jego trwania odpowiadasz na kilka pytań, np. jak się czujesz, ile masz wolnego czasu. Potem otrzymujesz propozycję medytacji, prostego ćwiczenia lub relaksacji. Niesamowita opcja! Kiedy chcesz spróbować medytacji, ale w sumie nie wiesz od czego zacząć – ten film jest dla ciebie idealny.
Makramy
Ostatnio wypoczywam właśnie ze sznurkami w dłoni. Od dawien dawna, oczami wyobraźni widziałam w naszym salonie wiszące, makramowe kwietniki. Do realizacji tego marzenia potrzebowałam jednak męża i jego umiejętności obsługi wiertarki. Jak tylko w moim suficie pojawiły się 3 piękne haczyki przyszedł czas na mnie i moje zdolności twórcze.
Ostatecznie mocno wkręciłam się w to plecenie sznurków! Podoba mi się szybki, piękny efekt pracy. A przy okazji zauważyłam, że tworzenie makram bardzo przypomina formalne ćwiczenie mindfulnes, w którym punktem skupienia jest oczywiście makrama i wzór, który chcemy uzyskać.
Postawiłam na własnoręcznie wykonane kwietników z kilku powodów. Po pierwsze chciałam makramy, które w 100% będą mi się podobać i będą również spełniać techniczne wymagania. Po drugie chciałam zaoszczędzić kilka złotych. Po trzecie – lubię, kiedy przedmioty dekoracyjne w domu niosą ze sobą historię. A po czwarte – po prostu byłam ciekawa, jak to się robi. Efektu końcowego jeszcze tobie nie pokażę. Mam makramy, jednak kwiatów brakuje Jak tylko je zdobędę, pokażę tobie kwietniki w pełnej okazałości – najszybciej oczywiście na Instagramie, gdzie ciebie gorąco zapraszam.
Ot, tak mi właśnie lecą wieczory. Głęboko wdychając chłodne, nocne powietrze, słuchając koncertu morza świerszczy – dbam o swoje ciało i swoją głowę. A przy okazji dom.
A co u ciebie słychać? Jak tobie mija lato?
[…] dzisiaj, że ostatnie Umilacze wypuściłam… dokładnie rok temu! „Najwyższy czas na aktualizację” – […]