REFLEKSJE, SELF-CARE

Równowaga w życiu? To nie dla mnie.

Być może zauważyłaś, że zaledwie 2 tygodnie po hucznym otwarciu bloga, niespodziewanie zamilkłam. Tratva, przepełniona morzem pozytywnej energii, rozpędzona ku ludziom, ku życiu, nagle zastygła w bezruchu. Jeśli obserwujesz mnie na instagramie, pewnie poznałaś szczątkowe informacje o powodach takiego obrotu wydarzeń. Jeśli chcesz poznać szczegóły, zapraszam Ciebie na mojego drugiego bloga.

Moje doświadczenie

Chciałabym podzielić się z Tobą moją wielką lekcją z ostatnich miesięcy. Jest to wiedza teoretycznie ponadczasowa, uniwersalna dla każdego człowieka, tak oczywista, że często… ignorowana. Otóż…

Doba nie jest z gumy, nie rozciągnie się niczym majtki po zjedzeniu 3 pączków. To są 24 godziny, które możesz wykorzystać na co tylko chcesz. Albo musisz. I żaden super kalendarz za miliony złotych monet nie sprawi, że będziesz mieć na wszystko czas. Zawsze coś dzieje się kosztem czegoś innego.

Nigdy nie czułam mięty do modnych frazesów typu work-life balance. Nie wiem jak Ty, ale ja, jako matka pracująca, bardzo mocno czuję presję podążania za nimi. Głęboko pod skórą wiem, że to droga donikąd, jednak dopiero ostatnie miesiące zweryfikowały moje subiektywne przeczucia. Dziś nie chcę dzielić się z Tobą pustą refleksją. Dziś chcę odmienić Twoje życie uwalniając Ciebie od jednego z najgłupszych przekonań XXI wieku.

Równowaga

Powiedzmy sobie na początku, czym jest równowaga w życiu. Niech będzie ostatnio popularna work-life, czyli zawodowo-prywatna. Dla mnie jest to podzielenie swojego czasu na dwie sfery – zawodową i prywatną. Wydzielenie odpowiedniej ilości czasu na pracę oraz nie-pracę w taki sposób, abym w obu dziedzinach życia czuła się spełniona i zadowolona. Cóż za bullshit.

Brzmi to idyllicznie. Powiedz, czy tak samo jak ja, czujesz w kościach, że tak się po prostu fizycznie nie da? A jednak usilnie, w pocie czoła, z bólem pleców i skierowaniem do psychiatry w ręku – dążymy do tej (tfu) równowagi.

Oczywiście hasło równowagi w życiu niekoniecznie musi wiązać się z dzieleniem go na sfery prywatną oraz zawodową. Możemy być np. kobietami i lubić dzielić włos na czworo. Lubimy planować, analizować i jeść pizzę. W konsekwencji dzielimy sobie to nasze życie następująco: trochę dla siebie, na odpoczynek i rozwój osobisty, na pracę, dla dziecka (jak najwięcej), a jeszcze o mężu nie można zapomnieć, dom sam się nie posprząta, zakupy się nie zrobią, ze znajomymi trzeba się spotykać, rodzinę należy odwiedzać, na siłownię iść też trzeba, a i oczywiście 7h snu musi być odhaczone. I co robi większość kobiet na świecie? Bierze kajecik i planuje i kreśli, przekreśla, dzieli i mnoży, aż… dochodzi do muru. A potem dochodzi do wniosku, że zły kajecik kupiła, inny trzeba spróbować i a piać od nowa…

Hola, hola…

Ja nie mówię, że nie należy planować. Planowanie jest fajne. Organizowanie życia jest ważne. I ja też lubię te kajeciki kolorowe i pisaki i tasiemki. Ale, do jasnej Anielki, powiedzmy sobie to raz i ostatecznie – żaden, nawet najdroższy amerykański planer nie pomoże Tobie ogarnąć work-life balance.

Nie twierdzę również, że na świecie nie chodzą ludzie szczęśliwi, zadowoleni ze swojego życia zawodowego i prywatnego. Otóż chodzą, a co! Jednak zapytaj się, czy ich życie ma cokolwiek wspólnego z równowagą. Harmonią. Symetrią. Mmmm… nie znam takiej osoby.

Być może powiesz, że jestem stara i zgorzkniała, skoro tak twierdzę. To, że mi się nie udało, nie oznacza, że inni też poniosą klęskę w tym temacie! Ktoś na pewno znalazł ten złoty przepis na zręczne pogodzenie ambicji, rodziny i podatków. Oj, pewnie tak. Jednak powtórzę – na bank nie ma to nic wspólnego z równowagą.

Przeciwwaga

Oto hasło, które idealnie opisuje ludzki życie. Nie wchodzi na idealistyczne grunty naszej wyobraźni, pozostaje w naszej surowej rzeczywistości. Przeczytałam o nim w książce „Jedna rzecz”. Tu również odnalazłam cytat, który idealnie opisuje ideę przeciwważenia.

„Weźmy na przykład baletnicę: gdy stoi w pozie pointe, na czubkach palców, zdaje się unosić w powietrzu; stanowi kwintesencję gracji i równowagi. Ale wystarczy przyjrzeć się uważniej, by dostrzec, że stopy baletnicy przez cały czas delikatnie wibrują, w rytm nieustannych, drobnych korekt pozwalających na zachowanie stabilności. Zręczne przeciwważenie daje doskonałe złudzenie równowagi.”

Gary Keller „Jedna rzecz”

Nie lubię hasła „równowaga”. Jest ono statyczne. Sugeruje, że istnieje jakieś magiczne zaklęcie, które nam po prostu da uczucie równowagi. Wierzymy, że gdzieś na ziemi istnieje taki kalendarz, który niczym worek Świętego Mikołaja pomieści w jednym dniu wszystko, co chcielibyśmy tam upchnąć. Eeeee… no tak to nie działa.

Z kolei słowo „przeciwwaga” mówi nam o dynamicznym procesie dostosowywania się do otoczenia. Wymaga od nas nieustannej czujności i adekwatnej reakcji na aktualne bodźce. Taki tok myślenia wychodzi o wiele dalej poza schemat tabelek podzielonych na dni miesiąca. Wyklucza bezczynność i bezmyślność, automatyczne wykonywanie zaplanowanych miesiąc temu czynności. To sprytna żonglerka wieloma kulkami.

Priorytety

Zapytasz się może: „to jak nauczyć się żonglować?”. Z własnego doświadczenia wiem, że wszystko jest kwestią priorytetów. Oto cała tajemnica wszechświata. Priorytety!

Zastanów się nad priorytetami globalnymi. Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu? Co chcesz osiągnąć? Czy marzysz o gromadce dzieci czy porsche w garażu? Nie ma: i to i tamto, ale jeszcze to koniecznie też. Ustal jasne priorytety, ponumeruj swoje wartości od najbardziej ważnej, do najmniej ważnej. Bądź ze sobą szczera. Niech to będzie kompas całego Twojego życia.

A teraz zastanów się, co jest dla Ciebie aktualnie, w tym miejscu na ziemi i w tym czasie, w tym dniu (!) najważniejsze? Specjaliści od organizacji mówią, aby wybrać sobie każdego dnia 3 duże cele do osiągnięcia. Jeśli jesteś matką – wybierz sobie 1 zadanie. Wystarczy. Całą resztę, którą zapiszesz (wiem, że to zrobisz) traktuj absolutnie jako opcjonalne.

Ostatecznie jeden dzień poświęcisz na pracę, zatracisz się w projekcie, który musisz / chcesz ukończyć. Bo tak podpowiada Ci umowa, kobieca intuicja, rozkład gwiazd na niebie albo po prostu chora ochota na pracę. Innego dnia będziesz mieć odruch wymiotny na myśl o jakiejkolwiek pracy. I to też jest ok. Poświęcisz cały dzień na wycieczkę z dzieckiem nad morze? Super! Choroba wyjmie Ci tydzień z życiorysu? Trudno!

Dam sobie głowę uciąć, że idea rozwiązłej równowagi budzi w Tobie wiele wątpliwości. Jak tu nie zaniedbać żadnej ze sfer życia oficjalnie pozwalając sobie na taki elastyczny harmonogram!? Jak utrzymać czujność? W jakim stopniu, w których momentach, w jaki sposób – przeciwważyć naturalnie występujące w naszym życiu ekstrema? Jak się w nich nie zatracić? Jak do tego żyć w zgodzie ze swoimi priorytetami?!

Nie powiem Ci tego. Bo odpowiedź leży w Tobie.

Klucz

Kluczem do osiągania perfekcyjnej przeciwwagi w życiu jest… zaspokojenie własnych potrzeb.

Wypisałaś swoje priorytety. Wiesz, co chcesz osiągnąć w swoim życiu. Mniej więcej, wiadomo. Wiesz, w którym kierunku chcesz iść. Ale czy wiesz, na jakich warunkach musi się to stać? Czy wiesz, jakie są Twoje potrzeby? Jeśli ich nie zaspokoisz – Twoje ciało, Twój umysł odmówią Ci posłuszeństwa.

Poznaj swoje potrzeby, wypisz wszystko, bez czego nie potrafisz żyć. Poznaj siebie! Pokochaj się, okaż sobie szacunek. Dopiero kiedy nauczysz się dbać o siebie, będziesz potrafiła dobrze dbać o innych ludzi.

Nie bój się poświęcić sobie cenny czas. Stanie się on bazą sukcesu w każdej innej sferze życia. Niech Twoim absolutnym priorytetem w życiu będzie zaspokojenie Twoich podstawowych potrzeb. A potem bierz kulki do rąk i żongluj. Magia zadzieje się sama.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *