Nie jestem dziewczyną, która lubi zmiany. Mimo, iż jednym z moich głównych talentów Gallupa jest elastyczność – uwielbiam nudną stabilizację i możliwość przewidzenia (pi razy drzwi), co wydarzy się jutro. Niestety – powszechnie wiadomo, że jedyną pewną rzeczą w życiu są zmiany. Wobec tego pokornie im ulegam, jednocześnie unikając ich wszędzie, gdzie tylko mam na nie realny wpływ.
Weźmy na przykład taką tapetę w telefonie – w całym swoim życiu zmieniałam ją tyle razy, ile miałam telefonów. Uwierz mi, niewiele. Ot, ustawiona na początku współpracy, wiernie towarzyszyła mi przez lata. Miła zasada, jednak właśnie zostałam zmuszona ją złamać.
Otóż posiadałam piękną tapetę, jednak od pewnego czasu zaczęła gryźć mnie w oczy. Zastanawiałam się długo, co może być tego powodem. Doszłam do wniosku, że nieustannie przypomina mi o autorce owej tapety, dawniej bardzo bliską światopoglądowo, jednak od pewnego czasu – coraz dalszą, wręcz obcą. Spoglądanie na jej tapetę wywoływało we mnie mieszane uczucia, od smutku, poprzez zmieszanie, aż do niepokoju. Czas na zmiany – pomyślałam.
Jednak internet nie jest łaskawy w tapety spełniające moje wymagania estetyczne. Ustawiłam byleco, bylecośinnego. Kolejnego dnia, planując nowe artykuły, zauważyłam, że od dawna nie dodałam nowego wpisu z kategorii „do pobrania”. Lampka nad głową zapaliła się.
Taka jest geneza poniższych tapet. Delikatny akt desperacji wymieszany z poczciwym zbiegiem okoliczności.
Uniwersalne, codzienne hasła afirmacyjne na tle z lastryko.
Niech wam dobrze służą.
