REFLEKSJE

Kiedy wspominam rok 2020, czuję wdzięczność

Świat kipi od hucznych pożegnań roku 2020. Większość nich to buntowniczy obraz żalu, zmęczenia, poniekąd ulgi, okraszony cynicznymi żartami na otarcie łez. Tymczasem ja nie chcę wchodzić w nowy rok z tak bardzo negatywnym ładunkiem emocji i wyrzutów wobec całego wszechświata. Wybieram poczucie wdzięczności i wiary, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Wobec tego przełamuję ponure trendy i wysyłam w świat moją listę 3 wspomnień roku 2020, za które jestem niesamowicie wdzięczna.


1. Tomek.

Jakkolwiek bolesny nie byłby ostatni rok, moim głównym skojarzeniem z hasłem „2020” jest oczywiście… Tomek. Ciąża, poród, pierwsze niemowlęce tygodnie – cały ten tak bardzo ważny czas dla każdej matki – miał miejsce właśnie w roku 2020. I jestem do szpiku kości świadoma, że ta ciąża zadziała się w co najmniej niefortunnym momencie, kiedy właśnie akurat zmieniłam pracę. Mało tego – ciąża w czasach zdalnej pracy i zamkniętego przedszkola również nie była spełnieniem moich marzeń. Podobnie jak poród w czasach pandemii. Jednocześnie… czuję niesamowitą wdzięczność za to, że ta ciąża w ogóle się pojawiła. Za to, że miałam pracę. Za to, że dzięki tej nieszczęsnej pracy zdalnej mój mąż, siedzący tuż za drzwiami, mógł mnie wspierać 24/7. Za to, że dane nam było mieć poród rodzinny. Żadne, absolutnie żadne trudne, czasem przykre okoliczności zeszłego roku nie przyćmią faktu, że to nasze życie było w ogólnym rozrachunku dobre. I że jego efektem jest dzisiaj Tomek.

2. Choroba Julki.

Kiedy rozpoczynaliśmy rok 2020, byliśmy w trakcie mglistej diagnostyki przedziwnego zapalenia stawów u Julki. W lutym ostatecznie usłyszeliśmy diagnozę – Młodzieńcze Idiopatyczne Zapalenie Stawów. Czy można być wdzięcznym za taką chorobę? Nie. Jednak czuję wdzięczność za to, że udało nam się zdiagnozować nasze dziecko przed początkiem pandemii. Za to, że rzutem na taśmę, jeszcze w lutym, udało nam się dostać do pewnego lekarza i rozpocząć alternatywne leczenie naszego dziecka. Za to, że to leczenie okazało się skuteczne i dzisiaj cieszymy się stabilnym zdrowiem Julki. Za to, że dzięki tej chorobie moje holistyczne spojrzenie na zdrowie naszej rodziny urosło z rangi ciekawostek do rangi konieczności. Za zmuszenie nas do zmiany diety. Za skierowanie ku naturalnym formom leczenia. Po prostu dziękuję.

3. Nowa praca.

Może to wdzięczność prozaiczna, przyziemna, błaha, jednak dla mnie – po prostu szczera. Bardzo świadomie wysyłałam swoje CV, jednak wypowiedzenie składałam spontanicznie, z pewnością lekkomyślnie, idąc za głosem sercem… lub męża. Cały proces zmiany pracy był dla mnie niezmiernie obciążający emocjonalnie, choć ostatecznie posiada szczęśliwe zakończenie. Trafiłam na dobrych ludzi, na dobre miejsce. Patrząc wstecz na moje doświadczenie zawodowe – znów czuję wdzięczność! Ja wiem, że być może najzwyczajniej na świecie zapracowałam na miejsce, w którym się znajduję. Niemniej jednak ta szczypta zwyczajnego szczęścia, tak ochoczo rozdawanego podczas urodzinowych życzeń, na pewno miała swój udział w tej historii. I za to też dziękuję.


Ten artykuł nigdy nie miał powstać. Jest bardzo spontaniczny, wynika z potrzeby serca, a nie kalendarza. To są moje 3 krótkie wdzięczności, z którymi chcę rozpocząć nowy rok. Przyznaję, 2020 był szalenie trudny. Jednak patrząc chłodno na ostateczny bilans strat i zysków – widzę w nim ocean dobroci. I tak chcę go wspominać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *